Wybory w USA: Wielkie odliczanie i… panika na giełdzie

Wybory prezydenckie w USA elektryzują nie tylko mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Wzbudzają olbrzymie emocje praktycznie na całym świecie. Pojedynek między kandydatką Demokratów – żoną prezydenta Billa Clintona, byłą sekretarz stanu Hilary Clinton, a jej rywalem – ekscentrycznym miliarderem-celebrytą Donaldem Trumpem, ubiegającym się o fotel prezydencki z ramienia partii Republikanów, z zapartym tchem od miesięcy śledzą ogólnoświatowe media, które prześcigają się w publikowaniu coraz to nowych sondaży i możliwych prognoz.

„Powiew świeżości” czy doświadczenie

Trump to niewątpliwie kandydat, który budzi skrajne emocje – ze względu na swoje kontrowersyjne wypowiedzi przez znaczną część społeczeństwa został okrzyknięty mizoginem, seksistą, bufonem i medialnym ekshibicjonistą. Skandalizującymi komentarzami na temat Meksykanów i publicznym złożeniem obietnicy wybudowania muru na południowej granicy USA skutecznie zraził do siebie mniejszość latynoską, pozostając paradoksalnie idolem konserwatywnych wyborców, przekonanych o słuszności jego poglądów na temat drastycznych metod radzenia sobie z kryzysem imigracyjnym. Przez wielu określany jest mianem „powiewu świeżego powietrza” w polityce, kandydatem, który jest szczery do bólu oraz któremu – ze względu na posiadany majątek – nie będzie zależało na pieniądzach. To niewątpliwie najbarwniejsza postać tych wyborów; człowiek, który każdą swoją wizytą w studiu telewizyjnym zapewniał od początku kampanii niebotyczny wzrost oglądalności i prowokował dyskusję.

Clinton z kolei – choć ze swoim olbrzymim doświadczeniem i pozycją wydawała się być z początku niekwestionowaną faworytką, po pojawieniu się niepokojących informacji na temat jej stanu zdrowia, a następnie opublikowaniu przez portal WikiLeaks maili skradzionych ze skrzynki pocztowej szefa jej sztabu, zaczęła stopniowo tracić poparcie społeczne. Największą burzę wywołały informacje potwierdzające wykorzystywanie przez Clintonów publicznych stanowisk do pozyskiwania olbrzymich darowizn na rzecz ich fundacji, dzięki czemu przy okazji sami się wzbogacili. Jak pokazują badania opinii publicznej, różnica między kandydatami jest obecnie znikoma, co tym mocniej podgrzewa przedwyborczą atmosferę. Ostatni sondaż przeprowadzony na zlecenie telewizji NBC i „Wall Street Journal” pokazuje, że nieznaczna przewaga Clinton nad Trumpem wynosi jedynie 4 pkt. proc.

Indeks strachu się nie myli?

Możliwe zwycięstwo Trumpa w zbliżających się wyborach prezydenckich niepokoi przede wszystkim ekonomistów, którzy już snują czarne prognozy i ostrzegają przed poważnymi spadkami cen akcji na giełdach. Mówi się o rosnącym „indeksie strachu”, który – jak pisze Tomasz Hońdo na Qnews.pl – oznacza  wskaźnik oczekiwanej przez inwestorów zmienności kursów na Wall Street, bazujący na wycenach opcji. Wraz ze wzrostem jego wartości, rośnie strach na rynku generując okazje do nabywania przecenionych akcji. A rynek, jak się okazuje, dość nerwowo reaguje na przewidywania wygranej Trumpa w starciu o prezydenturę w USA. Na taki stan rzeczy wpływ mają przedwyborcze sondaże, według których przewaga Clinton topnieje z dania na dzień. Przyczyna giełdowego „niepokoju” zdaje się być oczywista – wygrana kandydatki Demokratów wiąże się z mniejszą niepewnością. Jak zauważają eksperci, indeks VIX, zwany również „indeksem strachu” znajduje się na wyjątkowo wysokim poziomie – najwyższym od czasu głosowania w sprawie Brexitu w Wielkiej Brytani. Analitycy ostrzegają również przed możliwym osłabieniem złotego w momencie wygranej Trumpa – notowania EUR/PLN mogą sięgnąć nawet 4,40. Ucierpieć może zarówno nasza waluta, jak i obligacje skarbowe. Sytuacja na rynkach finansowych uzależniona będzie, jak zgodnie twierdzą eksperci, od tego, w jakim stopniu kontrowersyjny kandydat partii Republikanów będzie chciał wcielać w życie swój program oraz… na ile pozwoli mu na to Kongres.

Czy wygrana ekscentrycznego miliardera Donalda Trumpa w istocie będzie miała tak olbrzymi wpływ na rynek giełdowy? To się dopiero okaże, o ile kandydat Republikanów faktycznie obejmie najważniejszy urząd w jednym z najsilniejszych państw współczesnego świata. Już jutro dowiemy się, kto zostanie 45. Prezydentem Stanów Zjednoczonych. Kogo typujecie?

 
Autor:
Ekspert w dziedzinie finansów i bankowości. Maks jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Posiada 4 lata doświadczenia w dziedzinie finansów osobistych. Szczególnie interesuje się produktami kredytowymi oraz rynkiem pożyczek pozabankowych.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *