Zakupoholizm (nie)kontrolowany. Chęć posiadania czy obsesja kupowania?

O tym, że jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym, wiedzą wszyscy. Konsumpcja stała się wręcz sportem międzynarodowym z jedną, iście olimpijską konkurencją: kupić jak najwięcej, by jak najwięcej mieć. I jak najwięcej znaczyć w społecznej hierarchii, bo stan posiadania to dziś wyznacznik pozycji, przepustka do społecznego prestiżu, gwarancja powodzenia i szacunku. Przykre konsekwencje finansowej rozpusty w postaci wciąż powiększającego się długu na karcie debetowej osładza nam widok nowej pary butów od projektanta (której przecież zazdrościć nam będą wszyscy w biurze!), droższego modelu zegarka dumnie połyskującego na nadgarstku, albo kolejnych idealnie-dopasowanych-i-super-skrojonych-jeansów. Dziesiątych w naszej kolekcji. Kto z was jest bez winy, niech pierwszy rzuci iPodem. Albo chociaż iPhonem.

Musisz to mieć

Jak mawiała Marilyn Monroe, „pieniądze szczęścia nie dają – dopiero zakupy.” W kupowaniu, a co za tym idzie wydawaniu, jest jakaś perwersyjna przyjemność, której nieodłącznym towarzyszem zdaje się być… poczucie winy. Nie bez racji zakupy określane są wszak jako jedna z największych „guilty pleasures”. Jest nam zatem wstyd, że trwonimy ciężko zarobione pieniądze na kolejne, najczęściej zbędne, przedmioty, a jednak nie potrafimy się powstrzymać. Głód posiadania jest nienasycony. Szafa pęka w szwach, półki z kosmetykami uginają się pod ciężarem flakoników, buteleczek i słoiczków, a nam wciąż mało. Brzmi znajomo? Mamieni obietnicami szczęścia, powodzenia i urody, które zagwarantować nam mają reklamowane produkty, dajemy się zwieść mrugającym do nas z ekranu, idealnie skrojonym na miarę Photoshopa, modelkom. Kupujemy więc kolejny super-nowoczesny krem, który jako pierwszy w historii wygra walkę z grawitacją i upływającym czasem; spodnie, dzięki którym optycznie zrzucimy 10 kg. Idealny wygląd, zazdrość znajomych, pożądanie płci przeciwnej. A to wszystko pod jednym tylko warunkiem: musisz to mieć, więc musisz to KUPIĆ. W końcu jesteś tego warta.

Styl życia czy nałóg?

Ów dobrze nam znany przymus kupowania doczekał się nawet określającej go jednostki chorobowej. Niegroźnie, a nawet nieco żartobliwie po naszemu brzmiący „zakupoholizm” ma, wbrew pozorom, całkiem groźne objawy. Osoba uzależniona od kupowania bardzo często nie używa, a nawet nie rozpakowuje nowych nabytków. Nie chodzi wszak o pragmatyczną stronę zakupów, ale raczej ich rytualny charakter. Czerpie przyjemność i w istocie irracjonalną satysfakcję z samego wydawania pieniędzy i nabywania przedmiotów – nie ich użytkowania. Później przychodzi wstyd i poczucie winy. Kiedy zaczynamy zakupy traktować jak lekarstwo na problemy w pracy, w związku, czy po prostu antidotum na zły humor, należałoby zastanowić się, czy nie zbliżamy się do niebezpiecznej granicy, po przekroczeniu której bardzo łatwo jest wpaść… w nałóg. Tajne konta bankowe, ukrywanie zakupów przed najbliższymi z obawy przed podejrzliwymi spojrzeniami i krytyką; nabywanie kolejnych, łudząco podobnych do już posiadanych przedmiotów, przy jednoczesnym braku racjonalnych argumentów, dlaczego właściwie kupujemy szósty trencz w kolorze nude, albo najnowszy model ekspresu do kawy, mimo że na półce stoją już cztery inne, nieużywane. Samo kupowanie nigdy nie było tak łatwe i dostępne – sklepy online kuszą coraz bogatszą ofertą, a wyprzedaże, w czasie których kupujemy zazwyczaj zdecydowanie więcej, odbywają się już nie dwa, a nawet cztery razy w roku. We wstrzemięźliwości nie pomaga również korzystanie z kart kredytowych, które stwarzają złudne wrażenie, że pieniądze są czymś wirtualnym. Podobnie jak ich brak. Niestety, zwłaszcza brak środków na koncie wirtualny nie jest, bo wiąże się z namacalnymi, dotkliwymi na ogół konsekwencjami. Zakupoholizm, podobnie jak alkoholizm i wszelkie inne uzależnienia, ma bardzo często katastrofalne skutki – nie tylko dla portfela. Wiążą się z nim awantury o lekkomyślne trwonienie pieniędzy, które mogą prowadzić nawet do rozwodów. Mania kupowania skutkuje popadaniem w długi, a w skrajnych przypadkach – bankructwem. Jak temu zaradzić? Jak się powstrzymać? Jak się…wyleczyć?

Na nowo ucząc się kupować

Kolekcjonowanie czy wręcz gromadzenie przedmiotów – szczególnie w kontekście ubrań i butów – bardzo często bywa lekceważone i uznawane przez otoczenie raczej za przejaw swego rodzaju ekscentryzmu, aniżeli uzależnienia. Tymczasem kompulsywne kupowanie to coś znacznie poważniejszego niż nadwyrężające portfel hobby; to choroba, którą można, a nawet powinno się leczyć. Trudno jest niestety w porę zauważyć niepokojące symptomy – każdemu z nas przecież zdarza się od czasu do czasu leczyć chandrę nową koszulą czy flakonem perfum. Istotna jest zatem częstotliwość ale i motywacje osoby chorej. Psychologowie i psychiatrzy zgodnie zauważają pewną analogiczność zachowań zakupoholików do schematów postępowania np. alkoholików. Zakupy stają się, podobnie jak w przypadku wysokoprocentowych trunków, tymczasowym sposobem na zagłuszanie negatywnych emocji, frustracji; metodą na rozładowanie napięć i stresu ale też formą kompensacji – wynagradzania sobie braków na innych płaszczyznach życia. Kiedy takie zachowanie przekształca się w powtarzalny mechanizm, możemy mówić o uzależnieniu niesubstancjalnym, które kwalifikuje się do leczenia terapeutycznego. W międzyczasie leczeniu – i to natychmiastowemu – trzeba będzie prawdopodobnie poddać również budżet. W sytuacji podbramkowej jedynym rozwiązaniem może okazać się szybka pożyczka. W VIA SMS pieniądze otrzymamy już w 15 minut, bez poręczycieli, zaświadczeń i bez odsetek. Terapia poznawczo-behawioralna pod okiem specjalisty ma tymczasem pomóc choremu dokonywać racjonalnych zakupów oraz nauczyć się rozpoznawać nawroty choroby.

Zdaje się, że w dzisiejszych czasach, skupionych na konsumpcji i materialnej stronie życia, „mieć” dawno zdominowało „być”. A mieć możemy już dosłownie wszystko – to, co kilkadziesiąt lat temu było nieosiągalne, dziś jest na wyciągnięcie ręki, a właściwie karty kredytowej. Pochłonięci gromadzeniem rzeczy, które stało się wskaźnikiem społecznego sukcesu, popadamy nierzadko w prawdziwą obsesję kupowania, skąd krótka droga do uzależnienia. Pamiętajmy jednak, że w tym szaleństwie…zdecydowanie brak metody.

 
Autor:
Ekspert w dziedzinie finansów i bankowości. Maks jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Posiada 4 lata doświadczenia w dziedzinie finansów osobistych. Szczególnie interesuje się produktami kredytowymi oraz rynkiem pożyczek pozabankowych.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *