Jak zatrzymać grosz przy sobie – czyli dlaczego pieniądze znikają tak szybko?!

Choć podobno pieniądze szczęścia nie dają, coraz trudniej się bez nich obyć. Dlatego też wydajemy i kupujemy coraz więcej. Przestają już dziwić publikowane co rusz statystyki mówiące o rosnącej konsumpcji i szybującym w górę zadłużeniu, zaś na okazjonalne braki gotówki lub całkiem spory jej deficyt narzekają obecnie niemal wszyscy. Kto wszak ani razu nie musiał zaciskać pasa pod koniec miesiąca i nie ubolewał nad koniecznością rezygnacji z części wydatków, niech pierwszy rzuci kamieniem. Czy jest się czym zamartwiać? Jak stwierdził przed laty Adlai Stevenson, ulotność pieniądza w dzisiejszych czasach jest zjawiskiem zgoła powszechnym. I bynajmniej nie musi oznaczać naszej niefrasobliwości tudzież… głupoty.

Złudzenie dobrobytu

Były czasy, kiedy tylko głupców nie trzymały się pieniądze. Teraz zdarza się to wszystkim. Trudno się ze słowami Stevensona nie zgodzić – szczególnie dziś, wobec naszego rosnącego niezadowolenia ze stanu własnych finansów. Mimo obwieszczonego wszem i wobec wzrostu gospodarczego, coraz wyższych pensji i chętniej wydawanych pieniędzy na rozrywkę i inne przyjemności, nastroje społeczne do najlepszych nie należą. Irlandię, którą niegdyś obiecywali nam politycy wyśmiano już po wielokroć, podobnie zresztą jak kolejne zapewnienia i nazbyt optymistyczne prognozy według których Polska miała się stać wkrótce krajem mlekiem i miodem płynącym. A jednak w ubiegłorocznym rankingu państw o największym stopniu dobrobytu sporządzonym przez londyński think-thank Legatum, Polska uplasowała się w pierwszej trzydziestce, awansując w dodatku w stosunku do lat ubiegłych. Na czym polega ów fenomen domniemanego luksusu i czemu pozostaje on dla tak wielu z nas wciąż niezbyt odczuwalny?

Lubimy wydawać, nie oszczędzać

W wydawaniu jesteśmy coraz lepsi. Świadczą o tym choćby rosnące z roku na rok wydatki towarzyszące okolicznym świętom czy wakacyjnym wyjazdom. W badaniu przeprowadzonym na zlecenie Mondial Assistance tuż przed rozpoczęciem zeszłorocznego sezonu letniego, aż o 1,4 mln. osób więcej w stosunku do 2015 roku zadeklarowało gotowość do zorganizowania zagranicznego wyjazdu w czasie wakacji. Autorzy badania przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywali wówczas we wzroście zamożności mieszkańców naszego kraju. To fakt – zarabiamy coraz więcej. I coraz więcej z nas ma pracę. Według raportu Głównego Urzędu Statystycznego, średnia pensja w Polsce w 2016 roku wzrosła o ponad 5 proc., zaś poziom bezrobocia spadł do 8,6 proc. Nic, tylko się cieszyć, prawa? Niestety, prowadzone równolegle badania pokazują dobitnie, że wyższe zarobki nie przekładają się w proporcjonalnym stopniu na nasze oszczędności. Jak wynika z raportu „Finansowe zwyczaje Polaków”, mimo że prawie połowie ankietowanych daje się oszczędzić miesięcznie jakąś kwotę, aż 74 proc. przyznaje, że nie odkłada żadnych pieniędzy na emeryturę. Jak widać żyjemy w myśl sentencji „carpe diem”, mimowolnie dopisując do niej dodatkowe znaczenia. Chwytanie dnia zdaje się być bowiem dla nas tożsame z życiem… z dnia na dzień – zupełnie jakby jutra miało nie być.  

Gruby portfel ascety

Konsumpcyjne szaleństwo, któremu większość z nas bezwolnie się poddaje nie sprzyja niestety rozsądnemu gospodarowaniu pieniędzmi, którego istotą jest oszczędność i racjonalna selekcja wydatków. Tymczasem zamiast zer na koncie, przybywa nam wciąż kolejnych pozycji na liście rzeczy „potrzebnych od zaraz”. Jak żyć, Panie Premierze?! – aż chciałoby się, cytując klasyka, wykrzyknąć w geście rozpaczy. Sposobem na ogarnięcie chaosu w naszych finansach, który skądinąd raczej nie spotka się z entuzjastycznym przyjęciem przez amatorów kupowania (i wydawania), jest dość radykalna zmiana stylu życia polegająca na maksymalnym ograniczeniu konsumpcji. Idea „slow life”, która od lat robi zawrotną karierę na całym świecie, od jakiegoś czasu cieszy się coraz większą popularnością również w Polsce. Polega ona na wierności zasadom minimalizmu – zarówno w kwestii urządzenia wnętrza, podejścia do gromadzenia różnego rodzaju przedmiotów, jak i kupowania kolejnych, najczęściej zupełnie niepotrzebnych elementów i tak pękającej w szwach garderoby. Zarobione pieniądze asceta oczywiście skrupulatnie odkłada na konto, ciesząc się wizją bezpiecznej przyszłości. Tylko tyle czy aż tyle?

Choć nie namawiamy nikogo do bezmyślnego trwonienia ciężko zarobionych pieniędzy, warto wydać je czasem i na przyjemności. Wszystkich, którzy wciąż narzekają na brak środków pocieszamy za Adlai Stevensonem – nie jest to bynajmniej oznaka głupoty czy nieporadności; nie w dzisiejszych zwariowanych czasach. A w przypadku nagłych finansowych tarapatów pamiętajcie o desce ratunkowej, w postaci ekspresowej pożyczki od Via SMS. Dzięki niej uporacie się z problemem być może nie w stylu „slow”, ale na pewno skutecznie.

 
Autor:
Ekspert w dziedzinie finansów i bankowości. Maks jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Posiada 4 lata doświadczenia w dziedzinie finansów osobistych. Szczególnie interesuje się produktami kredytowymi oraz rynkiem pożyczek pozabankowych.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *