Kryzys wizerunkowy i… sukces sprzedażowy. Tiger nie traci po skandalu na Instagramie

W biznesie wpadki zdarzają się nagminnie. Nic w tym dziwnego – marketingowcy dwoją się i troją, by zainteresować potencjalnych klientów swoim produktem, używając do tego rozmaitych zabiegów. Te zaś nie zawsze odnoszą pożądane skutki. Brak wyobraźni – lub też ta nazbyt wybujała – miewa w takich momentach nie lada konsekwencje. A mowa nie tylko o straconych setkach tysięcy czy nawet milionów złotych w wyniku szybujących w dół wyników sprzedaży, ale i olbrzymich stratach wizerunkowych. Bo kiedy firma popełni znaczącą gafę, skutecznie może zniechęcić wiernych odbiorców, którzy tracą doń zaufanie.

Jedna publikacja, tysiące oburzonych

Wydawać by się mogło, że niedawny skandal z udziałem Tigera to niemal książkowy przykład takiej sytuacji. Oto wiodący na rynku producent napojów energetycznych publikuje na swoim oficjalnym profilu na Instagramie grafikę przedstawiającą środkowy palec opatrzony podpisem: „Chrzanić to co było, ważne to co będzie.” Szokujące? W dzisiejszych czasach nastawionych na prowokację i przykuwanie uwagi odbiorców za wszelką cenę – niekoniecznie. Diabeł jednak jak zawsze tkwi w szczegółach. W tym przypadku owym „szczegółem” była data – 1 sierpnia, czyli dzień wybuchu Powstania Warszawskiego. Kontrowersyjny post natychmiast wywołał w sieci prawdziwą lawinę krytycznych komentarzy i sprowokował do zadawania pytań o granice dobrego smaku w marketingu i reklamie.

„Błąd, który nie powinien się wydarzyć”

Po fali krytyki, która dosłownie zalała sieć w odpowiedzi na, delikatnie mówiąc, dyskusyjną publikację w mediach społecznościowych, Tiger natychmiast usunął post i rozpoczął typowe w takich sytuacjach publiczne ubolewanie nad wyrządzonymi przez siebie szkodami ze szczególnym uwzględnieniem powstańców i ich bliskich, których prezes firmy Maspex (będącej właścicielem Tigera) wielokrotnie przepraszał. Oberwało się oczywiście głównie agencji marketingowej, której klientem był producent popularnych napojów. „Jest nam ogromnie przykro z powodu publikacji grafiki, która pojawiła się w dniu 1 sierpnia na profilu Instagramowym marki. Bardzo przepraszamy za ten błąd, który nie powinien się wydarzyć. Wiemy, że usunięcie tej publikacji nie naprawi tego błędu, ale post został już usunięty. Jeszcze raz bardzo serdecznie przepraszamy” – napisała w oświadczeniu firma Maspex. Firma wypowiedziała umowę odpowiedzialnej za kampanię agencji marketingowej, a właściciel Tigera wpłacił na konto powstańców bezprecedensową kwotę 500 tysięcy złotych. Jak skomentował ten gest na Twitterze dziennikarz Filip Chajzer: „Każda, nawet najgłupsza decyzja może mieć swój happy end.” Trudno się z tym nie zgodzić.

Tygrys wśród liderów

W 2015 roku na napoje energetyczne wydano na świecie aż 38 mld euro. Spory w tym udział mieli mieszkańcy Unii Europejskiej, którzy przeznaczyli na nie 7,1 mld euro. Polacy kupili energetyki za 308 mln euro, czyli za około 1,3 mld zł. Jak pokazują prognozy, w ciągu trzech najbliższych lat wydatki Polaków na napoje energetyczne wzrosną aż o pół miliarda złotych. zaś do 2020 roku – aż 500 mln zł, do 1,8 mld zł. Według badań napoje energetyczne spożywa obecnie 42 proc. Polaków, w tym głównie młodzi mężczyźni. Najpopularniejszymi markami na rynku są RedBull, Black i Tiger, który zaliczył ostatnio poważną wizerunkową wpadkę. Poważną, ale czy brzemienną w finansowe skutki?

Zaskakujące wyniki sprzedaży

Choć wydawać by się mogło, że po niefortunnej publikacji w mediach społecznościowych, która odbiła się olbrzymim echem w całej Polsce, a nawet sprowokowała odbiorców do publicznego nawoływania do bojkotu firmy, słupki sprzedaży poszybują w dół. Nic z tych rzeczy. Jak pokazują najświeższe dane, Tiger dorobił się nie tylko kompromitacji na szeroką skalę, ale i… realnych pieniędzy – według Analizy Centrum Monitorowania Rynku, udziały w sprzedaży napojów sygnowanych wizerunkiem słynnego tygryska od 14 do 21 sierpnia wzrosły o 0,7 pkt. proc. Specjaliści twierdzą, że skandale i będące ich następstwem bojkoty wbrew pozorom najczęściej przynoszą odwrotny skutek, niż życzyliby sobie tego oburzeni konsumenci. Jak widać skandal jest wciąż najlepszą dźwignią handlu, a zwłaszcza efektywnej reklamy. Wygląda na to, że znane powiedzenie „nie ważne jak o nas mówią, byle by mówili” jest aktualne jak nigdy dotąd.

 

 

 
Autor:
Ekspert w dziedzinie finansów i bankowości. Maks jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Posiada 4 lata doświadczenia w dziedzinie finansów osobistych. Szczególnie interesuje się produktami kredytowymi oraz rynkiem pożyczek pozabankowych.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *